Komentarze: 3
Często zastawnaiwam się czy to moja wina, że mój świat jest taki a nie inny. Siedząć samotnie w pokoju, czuję się obco. A to przecież mój pokój. Mam prawo czuć się w nim lepiej. Nie bać się poruszyć, zrobić kroku w przód, w tył. Urodziłam się dziewiętnaście lat temu. Nauczyłam się chodzić, mówić. Od dzieciństwa ksztautowałam swoje, poglądy, uczucia, serce... Nieiwedziałam wtedy, że zostałam stworzona by cierpieć... Moje serce jest pełne bólu i smutku, a mimo to nadal mam odwagę żyć i przeciwstawiać się losowi. I chociaż czuję jak powoli uchodzą ze mnie siły... Walczę.
Miłość? Kiedś nie umiałam kochać. Był to dla mnie rodzaj uczucia nieznanego, otoczonego pewną tajemnicą. Czymś nieznanym. Wokoło wile był par. Ludzi wyznajacy sobie najskrytrze uczucia. A ja wtedy byłam sama. Obserwowałam. W rzeczywistości broniłam się przed miłością. Bałam się pokochać. Byłam szczęśliwa i nie chciałam tego zmieniać. Ale na mojej drodze stanął ktoś komu bardzo zależało by słowo "miłość" stało się nie tylko słowem ale i "czymś"... I pomimo walki i starania uroniłam łęz... Miłość stała się poczatkiem bólu... Ja jednak nadal jestem zamknięta. I chociaż ktoś znalażł klucz do mego sercs, nie znlazł klucza do wiary... Bo trudno jest wierzyć w coś co zadaje ból... Tródno wierzyć, że to "coś" może być takie piękne... Wokoło pełno jest miłości a ja w nią nie wierze...